Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail

Osoby, które chciały wyprowadzić Holandię z Kabulu, nie dostały szansy wejścia na pokład samolotu, który wylądował tam we wtorek wieczorem. To powiedziała ustępująca minister spraw zagranicznych Sigrid Kaag. Czasu było za mało a Amerykanie też nie wpuszczają Afgańczyków na lotnisko. „Mam nadzieję, że jutro nastąpi poprawa tej sytuacji”.

Samolot, który został częściowo wysłany przez Holandię do Kabulu, leżał na ziemi dopiero od pół godziny, kiedy musiał ponownie wystartować. „Wiele osób było tam ze swoimi rodzinami, z dziećmi. Stali tam przy bramach lotniska. Myślę, że to straszne. Minister mówi, że konsultuje się z Amerykanami, aby zapobiec powtórzeniu się czegoś takiego. Mówi, że w środę omówi tę sprawę również ze swoim niemieckim odpowiednikiem Heiko Maasem.

Holandia jest zależna od amerykańskich sił zbrojnych, ponieważ kontrolują one lotnisko. Stany Zjednoczone na razie nie wpuszczają Afgańczyków na lotnisko, co oznacza, że ​​np. tłumacze i ich rodziny nie będą mogli wejść. Jednak ze względu na presję czasu i chaotyczną sytuację na lotnisku i wokół niego nie było również możliwe zabranie na pokład Holendrów. Ma nadzieję, że ambasador Holandii, który ma nadzieję wylądować w środę na lotnisku w Kabulu i natychmiast rozpocząć tam pracę, może zapobiec powtórzeniu się czegoś takiego.

Kaag nie chce krytykować sposobu, w jaki Amerykanie radzą sobie na lotnisku. „Bardzo trudno odgadnąć z Hagi, co powinno się wydarzyć na lotnisku w Kabulu” – powiedziała. „Błagamy o skromność. Ale to, co teraz robimy, to wywieranie presji w każdy możliwy sposób, uzyskanie jasności i upewnienie się, że wszyscy, których chcemy ewakuować, zostali ewakuowani”.

Czytaj także: KLM pozwala na loty wokół Afganistanu

Kabul, Afganistan