Przyjazne dla wydruku, PDF i e-mail
Obraz Pitana

Każdego dnia pięć samolotów startuje z Belgii i ląduje w innych częściach kraju.

Georges Gilkinet, belgijski minister ds. mobilności, pracuje nad całkowitym zakazem lotów krajowych. Większość tych lotów, czyli 7 na 10, jest obsługiwana przez prywatne odrzutowce. Sekretarz Gilkinet uważa to za „odchylenie, zarówno pod względem ekologicznym, jak i ekonomicznym”. Jednak nie wszyscy są entuzjastycznie nastawieni do tego pomysłu, w tym Wouter Dewulf, ekonomista transportu z Uniwersytetu w Antwerpii.

Prywatne odrzutowce

Według flamandzkiego kanału informacyjnego VRT użycie liczba prywatnych odrzutowców gwałtownie wzrosła w lotach krótkodystansowych w Belgii, a ich udział stanowi 71 proc. wszystkich lotów krajowych. Stefan Grommen (Belga) zwraca uwagę, że wśród 10 najbardziej ruchliwych tras belgijskich prywatnych odrzutowców często znajdują się loty z Kortrijk do Brukseli lub z Antwerpii do Kortrijk. Loty te często obejmują puste samoloty, na przykład gdy prywatny odrzutowiec z Antwerpii musi przewieźć klienta z Brukseli do Szwajcarii. W takim przypadku samolot musi najpierw lecieć do Brukseli, aby odebrać klienta.

(Tekst jest kontynuowany pod zdjęciem)

Istotne jest, abyśmy nie dali się zwieść symbolicznej polityce i powierzchownym środkom, które mają niewielki wpływ na rzeczywiste wyzwania związane z zanieczyszczeniem powietrza.

W „De Morgen” w Radiu 1 Wouter Dewulf, ekonomista transportu z Uniwersytetu w Antwerpii, wyraził swoje zastrzeżenia do propozycji Gilkinet. Nazwał to niemądrą propozycją i wyjaśnił, że rozumie, dlaczego minister to zrobił ze względu na aspekty zanieczyszczające. Sam Dewulf widzi znacznie wydajniejsze rozwiązania. „Lepiej byłoby np. podnieść opłatę za lądowanie prywatnych odrzutowców na lotniskach regionalnych. Teraz kosztuje od 50 do 100 euro. Wtedy myślę: pomnóż to razy 10 lub razy 20.

Skoncentruj się na czystych paliwach na krótkie loty, a nie na zwiększonych opłatach za lądowanie prywatnych odrzutowców na lotniskach regionalnych

W toczącej się walce z zanieczyszczeniem powietrza i zmianami klimatycznymi często poszukuje się potencjalnych rozwiązań ograniczających emisje z sektora lotniczego. Również w tej propozycji, która przyciągnęła uwagę, możliwym rozwiązaniem jest podwyższenie opłaty za lądowanie prywatnych odrzutowców na lotniskach regionalnych. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to krokiem w dobrym kierunku, warto krytycznie spojrzeć na ten środek i zadać sobie pytanie, czy faktycznie przyniesie on pożądane rezultaty.

Podwyższenie opłaty za lądowanie dla prywatnych odrzutowców na lotniskach regionalnych można postrzegać jako próbę zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza powodowanego przez te loty. Chodzi o to, że wyższy koszt zniechęca właścicieli prywatnych odrzutowców do korzystania z tych samolotów, zmniejszając popyt na loty krajowe. Jest to jednak krótkowzroczne podejście, które nie odnosi się do prawdziwego źródła problemu.

paliwa kopalne

Ważne jest, aby zrozumieć, że zanieczyszczenie powietrza i emisje CO2 podczas lotów krótkodystansowych nie są spowodowane przede wszystkim typem samolotu, ale wykorzystaniem paliw kopalnych. Zamiast skupiać się na opodatkowaniu konkretnych statków powietrznych, powinniśmy skupić się na promowaniu i wspieraniu stosowania czystych paliw w całym przemyśle lotniczym.

Opracowanie i wdrożenie zrównoważonych alternatyw, takich jak biopaliwa i elektryfikacja, byłoby skuteczniejszym podejściem do ograniczenia emisji z lotów krótkodystansowych. Inwestując w badania i rozwój w tej dziedzinie, możemy zachęcić przemysł lotniczy do przejścia na czyste i odnawialne źródła energii.

W odpowiedzi na nasz artykuł Wouter Dewulf odchodzi przez LinkedIn wiedzieć, że całkowicie uzasadnione jest twierdzenie, że latanie elektryczne może być odpowiednią średnioterminową alternatywą dla lotów krótkodystansowych, często obsługiwanych przez prywatne odrzutowce. 

Zdjęcie: Minister ds. Mobilności, Georges Gilkinet

Powiązane artykuły:
NS